„Nauczyciel z Polski” to książka o szkole, za którą w gruncie rzeczy wszyscy tęsknimy, i która mogłaby być codziennością uczennic i uczniów w Polsce. Mogłaby, gdybyśmy tylko jako dorośli znaleźli w sobie odwagę, aby zacząć wspierać dzieci, a nie system. Tym razem to nie kolejna powieść, tylko znakomity i inspirujący poradnik.
Zaczyna się właśnie tym cytatem z Charlesa Bukowskiego:
„Find what you love and let it kill you.”
No i znalazłem. – pisze Szulski – Szkołę. Zatem dla tych, których tak jak autora zabiła miłość do szkoły, lektura rozpoczyna się od dwóch trupów na pierwszej stronie. A potem jest jak u Hitchcocka, napięcie już tylko rośnie. Bo napisać, że Szulski burzy spokój, to nic nie napisać.
Najpierw dostaniesz śrubokręt pod żebro i to będzie bolało. Potem trochę Cię przytuli. A jak tylko wyrównasz oddech i uspokoisz akcję serca, to zacznie rzucać Tobą na matę jak przystało na prawdziwego zapaśnika. I będzie tak rzucał dopóty, dopóki nie będziesz miał/miała siły wstać, żeby z poziomu podłogi zobaczyć, że szkoła stoi na głowie. A kiedy zaczniesz rozmasowywać siniaki, wtedy poda Ci rękę i pomoże postawić szkołę z powrotem na nogi. Kluczem będzie wiedza z psychologii przywództwa, psychologii motywacji i komunikacji. Czytaj dalej! Jesteś z Polski!
Od tego momentu zacznie się zasadnicza przygoda, podróż w dobrze znane, w głąb Ciebie. Będziesz przeglądać się w lustrach pozostawionych przez Szulskiego. I tylko od Ciebie zależy, co w nich zobaczysz. Co odważysz się dostrzec. Nie odwracaj głowy. Wytrzymaj! Doświadczysz unikalnego koktajlu osobistego ciepła, niepewności, własnego lęku przed podejmowaniem ryzyka, być może znajdziesz odwagę, aby wystawić się na zranienie. Masz szansę płakać na przemian ze śmiechu i ze wzruszenia. Masz szansę przeczytać czułość i doświadczyć zaufania. I wtedy pęknie Twoje serce. Zobaczysz wszystko to, czego w szkole nie ma. Jeżeli jesteś nauczycielką/nauczycielem – niechybnie zaczniesz tęsknić. Jeżeli jesteś w drodze, odnajdziesz siłę, aby pójść dalej. Natomiast jeśli jesteś rodzicem, który ma dziecko w wieku szkolnym – dostaniesz furii. Szulski finalnie tak poukłada Wasze drogi, że pierwszy raz wszyscy pomyślicie, iż wrażliwość to nie słabość, tylko wielki dar i wielka siła, która pcha do zmiany.
W książce pojawią się także diamenty i perły. Szulski do współtworzenia “Nauczyciela z Polski” zaprosił grupę osób towarzyszących mu w pracy z młodzieżą i dorosłymi oraz samą młodzież: byłe wychowanki i wychowanków. Spośród nich wszystkich największe wrażenie wywarł na mnie tekst Iwony Chmury- Rutkowskiej. Moim zdaniem to dzisiaj najważniejszy rozdział w tej odważnej książce. Napisany tak punktualnie i tak bardzo zmuszający do zweryfikowania własnej wrażliwości. Dużo wzruszeń dostarczą teksty młodych. Do bólu szczery głos tych, dla których powinniśmy być tak mądrze, jak tylko potrafimy. Tymczasem nie słuchamy ich, mimo że jeszcze chcą nam coś powiedzieć. Znoszą nas. Choć mogliby równie dobrze pokazać nam baner z nieformalnym słowem tego roku.
„Sor” i „Zdarza się” – poprzednie książki Szulskiego – były rewelacyjne. Pierwszy raz w życiu czytałam równolegle dwie pozycje i w obu spotkałam nauczyciela, wychowawcę w różnych momentach, miejscach, sytuacjach. I dla mnie to nie był Miron, tylko Szulski, który już wtedy odważył się zaprosić do szkoły czułość, czyli na długo przed tym, zanim zdefiniowała ją dla nas Olga Tokarczuk. W “Nauczycielu z Polski” zaprosił jeszcze wiedzę, miłość, pokorę, szczerość, odwagę, szacunek i prawdę. Moim zdaniem to najważniejsza książka o szkole tego roku. Gorąco polecam!
Dorota Trynks