Człowiek – mózg czy jednak coś więcej?
W XVIII w. J. H. Pestalozzi pisał o potrzebie holistycznej edukacji. Zaproponował widzenie dziecka w procesie kształcenia jako całości złożonej z wielu wymiarów. Nie tylko rachunkowość i nauka czytania są istotne, ale także sprawność ciała, jak również rozwój moralny. Jego trójczłonowy koncept holistycznej edukacji opierał się na kształceniu ręki, głowy i serca. Zdaje się, że pomimo świadomości, że serce to niezwykle istotny i, jak chciał tego Pestalozzi – równorzędny „gracz” w edukacji dziecka obok głowy i ręki, to jednak szkoła ma długą tradycję nie podejmowania tego wątku kształcenia z taką samą powagą i zaangażowaniem, jak robiła to i wciąż robi w odniesieniu do umysłu i ciała.
Światło uwagi skierowane jest wciąż najmocniej na umysł chłonący wiedzę, a w tle znajduje się rosnące w siłę ciało. Obszar serca natomiast jest w dużej mierze kształtowany niejako „przy okazji", ale z całą pewnością nie jest w odpowiedni sposób zaadresowany. O tym fenomenie pisałam zacznie szerzej w artykule „Kategoria duchowości w pedagogice kontemplatywnej” oraz w książce „Kategoria duchowości i jej wybrane parafrazy w pedagogice” (Uniwersytet Gdański, 2016).
Ludzkie serce kontra sztuczna inteligencja
Od XVIII wieku i pestalozziańskiej idei holistycznego kształcenia dużo się w naszym świecie zmieniło. W olbrzymiej mierze za sprawą błyskawicznie rozwijającej się technologii, która postawiła ludzkość w zupełnie nowej sytuacji. Wiąże się z nią m. in. fakt, że wytwór ludzkiego umysłu, którym jest sztuczna inteligencja, zaczyna konkurować ze swoim twórcą w wielu obszarach codziennego życia. W 1997 r. komputer o wdzięcznej nazwie Deep Blue wygrał partię szachów z mistrzem świata Garim Kasparovem, dowodząc, że maszyna może przewyższać inteligencją ludzki umysł. Wiele rutynowych prac wykonywanych dotąd przez człowieka jest już obecnie przejmowanych przez maszyny. Chodzimy do samoobsługowych kas sklepowych, zaczynamy jeździć samosterownymi samochodami, paczki podrzucane są do domów latającymi dronami, sprawy życia codziennego konsultujemy ze sztuczną inteligencją. Obszary ręki i głowy – dwa z trzech wskazanych przez Pestalozziego, stają się zastępowalne – przestały być wyłącznie ludzkimi aspektami istnienia. Pozostał natomiast jeden unikalny i niezastępowalny aspekt, który jest typowo ludzki, a jest nim SERCE: zdolność do odczuwania emocji, miłości, współczucia i życzliwości. Jak mówi w swoim wystąpieniu TED Kai Fu-Lee na temat sztucznej inteligencji – kiedy maszyna Alpha Go wygrała partię Go z Ke Jie (graczem nr 1 w świecie), to maszyna nie była w stanie ucieszyć się ze zwycięstwa, ani objąć ukochanej osoby. Przegrany Ke Jie przeżywał natomiast swoją porażkę, czując smutek i rozpaczając nad swoją przegraną. Żadna technologia w obszarze serca, jak twierdzi Kai Fu-Lee, nie jest w stanie zastąpić człowieka. Unikalność naszego wewnętrznego świata istotnie odróżnia nas od maszyn. To obszar, który czyni nas wyjątkowymi, i dzięki któremu możemy z maszynami wciąż konkurować.
Jak wspierać rozwój serca?
Współcześnie to, co wysunąć się powinno na plan pierwszy, i zostać w końcu zrównane z głową i ręką w procesie kształcenia to ostatni przywołany przez Pestalozziego człon jego koncepcji, czyli właśnie SERCE. Nie dlatego, żeby ścigać się ze sztuczną inteligencją, ale dlatego, żeby tworzyć ze świata lepsze miejsce do życia. Dzisiaj mamy wiele naocznych dowodów na to, że brak wrażliwości na siebie i innych, niedostatek współczucia i świadomości wzajemnego powiązania ludzi między sobą i z ekosystemem, wspiera choroby cywilizacyjne, katastrofę klimatyczną, konflikty… To, co może jednak nas pokrzepić, to fakt, że mamy wrodzoną umiejętność dysponowania jakościami takimi jak życzliwość, empatia, współczucie, miłość. Ze względu jednak na rozmaite uwarunkowania: nasze historie życiowe i doświadczenia, konkretne sytuacje, w których jesteśmy osadzeni, każdy z nas ma inną gotowość do ujawniania tych jakości zarówno w odniesieniu do siebie samych, jak i innych ludzi. To, co jest jednak fundamentalnie ważne, to fakt, że wymienione tu jakości możemy w sobie kultywować, ćwiczyć i wzmacniać. Wiemy to dzisiaj m.in. za sprawą takich neuronaukowców jak Richard Davidson z Uniwersytetu Wisconsin-Madison. To założyciel instytutu Center for Healthy Minds, który prowadzi badania nad rozwijaniem przymiotów serca.
Można powiedzieć, że Davidson jest kontynuatorem od dawna już istniejącej tradycji holistycznego kształcenia. To, co jednak szczególnie cenne i nowe, a co wnoszą współczesne badania naukowe do obszaru edukacji, to odpowiedź na pytanie „Jak możemy to praktycznie robić”? Jedną z dróg „kształcenia serca” jest wprowadzanie elementów uważności do klasy szkolnej, zapraszając samych siebie i dzieci do ćwiczenia otwartej, nieosądzającej i zrelaksowanej uwagi, dzięki której możemy aktywnie wzbudzać w sobie pozytywne stany umysłu.
Marta Znaniecka
Fundacja EduMind Uważność w Edukacji
Dziękujemy za Pana komentarz. Zgadzamy się, że niewątpliwie emocje i uczucia są wrodzone i każdy z nas je ma. Nie musimy się ich uczyć ale możemy się uczyć sposobów ich wyrażania i korzystania z nich dla dobra swojego i innych. Dobrze pokazują to badania, do których odwołuje się np. Daniel Goleman (Inteligencja Emocjonalna). Również z naszych doświadczeń pracy z nauczycielami podczas kursów uważności wynika, że szkoła często rozdziela te obszary skupiając się tylko rozwoju intelektualnym i zdobywaniu wiedzy, na funkcji poznawczej. Wydaje się jednak, że szkoła jest dobrym miejscem do świadomego rozwoju umiejętności społecznych i emocjonalnych, co wzmocni również rozwój pozostałych kompetencji.
Z pozdrowieniami od Zespołu Fundacji EduMind Uważność w Edukacji
Nie mam możliwości podparcia się statystyką i najwyraźniej moje doświadczenie dotyczy innej szkoły i innych nauczycieli. Z tego doświadczenia (niestety już wieloletniego) wynika, że szkoła, przynajmniej oficjalnie, bardzo chciałaby móc pochwalić się faktycznym rozwijaniem funkcji poznawczych swoich uczniów, ale niestety (z rozmaitych względów) nie jest w stanie tego zrobić wiarygodnie. W reakcji na tę niemoc, powstał cały ruch edukacji „alternatywnej” mającej zakamuflować braki merytoryczne. Nikt nie neguje potrzeby holistycznej idei kształcenia człowieka, powstaje jednak pytanie o skuteczność obecnej, nie boję się tego słowa, indoktrynacji miękkimi kompetencjami, których użycie absolutnie wymaga naturalności potrzeby ich zastosowania. Innymi słowy, jeśli w otoczeniu nie istnieje bodziec do ich wykorzystania, żadne „skupianie się” na „rozwoju umiejętności społecznych i emocjonalnych” takiej potrzeby nie zastąpi. Emocje i wymienione umiejętności przejawiają się nie przy analizie dylematu wagonika, ale przy decyzji przestawienia zwrotnicy lub nie.
Pozdrawiam, RR
Powiela Pani stereotypy, prawdy obiegowe i domniemane. Po pierwsze, większość kwestii, o których Pani pisze dotyczy uczuć i emocji, a tych z definicji nie daje się nauczać, choć z rozumieniem tego faktu bywa różnie. Stąd dość powszechny dzisiaj sąd, że nie jesteśmy nauczani holistycznie, a ludzie raptem wyzbyli się miękkich kompetencji, będących ewolucyjną podstawą ich egzystencji, wszelkich interakcji i komunikacji, a więc należy nauczyć ich na nowo się nimi posługiwać na różnych kursach.
Po drugie, technologia jest ludzkim wytworem, więc tzw. odhumanizowanie relacji jest wynikiem naturalnej zmiany priorytetów i nie da się go odwrócić – jesteśmy po prostu inni niż nasi dziadkowie i rodzice i różnice te będą się pogłębiały i dotyczyć będą ludzi, których daty urodzin będą co raz mniej od siebie odległe.
Po trzecie, nie ma czegoś takiego jak „Ludzkie serce kontra sztuczna inteligencja” – póki co, wszystko co sztuczne jest naszym wytworem. Bywa, że działamy sobie na szkodę, ale historycznie rzecz ujmując, żadna „uważność” temu nie zapobiegła i nie zrobi tego w przyszłości.
Po czwarte, sztuczna opozycja mózg-coś więcej jest prymitywna i przemawia chyba tylko do tych, którzy rzeczywiście emocje i uczucia lokują w sercu lub duszy, a nie we własnej głowie.
Po piąte wreszcie, Gari Kasparow nie przegrał z wyższą inteligencją, ale z wiekszą mocą obliczeniową, pozwalająca na kreację skutecznych algorytmów. Uczciwa reklama też powinna unikać robienia ludziom wody z mózgu, choć przecież w założeniu odwołuje się do emocji…