Pandemia wpływa nie tylko na gospodarkę, instytucje, kulturę, nasze zachowania. Zmiany dotyczą także edukacji. Pozytywnym skutkiem pandemii jest to, że szkoły zaczęły korzystać z technologii. Szansą jest rozpoczęcie szerokiej dyskusji o zdrowiu psychicznym dzieci i młodzieży, zapaści systemu, a także o nowej roli, jaka być może niedługo przypadnie w nim nauczycielkom i nauczycielom. O kryzysie i jak sobie z nim radzić z Tomaszem Bilickim, pedagogiem i certyfikowanym interwentem kryzysowym, rozmawiają Justyna (Inka) Ilasz i Wiktoria Niedzielska – Galant.
Justyna Ilasz: Kryzys to obecnie bardzo popularne pojęcie. Jeśli posłuchasz wokół – niemal wszyscy o nim mówią. Jesteś specjalistą w tej dziedzinie. W jaki sposób możemy rozpoznać, że młody człowiek jest w kryzysie?
Tomasz Bilicki: Kryzys jest reakcją na konkretne wydarzenie lub wydarzenia. Zachodzi jakaś sytuacja, która niszczy stabilność naszej psychiki, niszczy, to w jaki sposób do tej pory żyliśmy i myśleliśmy o sobie, o świecie. Odróżnianie kryzysu od wydarzenia jest bardzo istotne, ponieważ każdy z nas przeżywa konkretny kryzys w sposób zupełnie inny. Widzimy to bardzo ostro w trakcie pandemii i nauczania zdalnego, które są takim właśnie wyzwalaczem kryzysu. Przeżywamy ten czas bardzo różnie.
I.I.: Jak w takim razie pomóc? Dobrze rozpoznać sytuację?
T.B.: I to jest duży problem dla nas dorosłych, ponieważ my mamy często tendencje do bagatelizowania kryzysów. Mamy też “jedynie słuszne”, wspaniałe rozwiązania: moralizujemy, obsypujemy gradem rad, wpisujemy w rolę, mówiąc: “Ty zawsze…”, “Ty nigdy…” Tymczasem młodzi ludzie, nauczeni doświadczeniem, robią dobrą minę do złej gry i najczęściej udają, że u nich jest wszystko dobrze. Nierzadko dzieci potrafią przez 5-6 godz. w szkole być uśmiechnięte, radosne, szczęśliwe, działać w samorządzie szkolnym, po to, żeby po powrocie do domu schować się pod kołdrę i kilka godzin płakać.
I.I: Na co koniecznie musimy zwracać uwagę?
T.B.: Jeżeli po jakimś wydarzeniu mamy obniżony nastrój, myślimy o tym wydarzeniu nieustannie, jesteśmy drażliwi, śni nam się to wydarzenie, mamy trudności z wstawaniem, zmienia się sposób naszego jedzenia, obserwujemy zaburzenia odżywiania, to są wszystko czynniki, które powinny zwrócić naszą uwagę i zapalić w nas kontrolne światełko. Tak najczęściej wyglądają objawy kryzysu rozumianego jako reakcji na wydarzenie. To słowo kryzys w psychologii ma dość wąskie znaczenie: kryzys jest naszą reakcją.
I.I.: A czym różni się kryzys od traumy?
T.B.: To są dość podobne pojęcia. Kryzys jest naszą reakcją na wydarzenie o traumatycznym potencjale, które wybija nas ze stabilności, natomiast trauma, w moim rozumieniu tego słowa, to jest taka sytuacja, w której wydarzenie i kryzys, jaki przeżyliśmy, odcisnęły na nas piętno, czyli jakiś trwały „uszczerbek”, który pozostaje w naszej psychice.
W.N-G.: Ergo kryzys uruchamia w nas rozmaite, najczęściej patologiczne strategie…
T.B.: Oczywiście, że tak. Przepracowujemy kryzys. Jest ich wiele w naszym życiu i wielu z nas przeżywa dane wydarzenie w sposób samodzielny. Czasami do jego przepracowania potrzebujemy najbliższych, rodziny, przyjaciół, znajomych, a czasami specjalisty.
I.I.: „Pokonani przez życie” to dokument o dzieciach imigrantów, które uciekając od życiowych trudności zapadają w przypominający śpiączkę stan zwany syndromem rezygnacji. Zastanawia mnie, czy w sytuacji pandemicznej, po trudnych doświadczeniach, braku poczucia bezpieczeństwa, możemy spodziewać się podobnych reakcji?
T.B.: Nie spotkałem się jeszcze z żadnym pacjentem, który pod wpływem kryzysu byłby w takiej śpiączce. Natomiast sytuacja do marca ubiegłego roku w kwestii zdrowia psychicznego młodzieży wyglądała bardzo źle: wzrost zamachów samobójczych w tej grupie wiekowej, wzrost spożycia leków dolnego wychwytu serotoniny, wzrost chorób i zaburzeń psychicznych. System był na skraju wydolności już wtedy. W pandemii u większości pacjentów obserwuję pogorszenie stanu psychicznego. Niestety potwierdzają to wyniki badań.
grafika – Inka llasz
W.N-G.: Z pewnością w najgorszym stanie są młodzi, którzy w okres pandemii weszli już w jakiś sposób poturbowani.
Oczywiście. Załóżmy, że miałaś depresję. Jej typowe objawy związane z obniżonym nastrojem, izolacją od ludzi, brakiem zdolności do odczuwania przyjemności, radości, masz obniżoną motywację… I nagle zostałaś wtłoczona w jeden pokój: uczysz się online, leżąc na łóżku, jesteś zamknięta, nie masz żadnych impulsów, aby zwiększyć aktywność fizyczną. U takich osób obserwujemy zaostrzenie objawów i pogorszenie stanu psychicznego. Myślę, że tym osobom, w tym stanie, będzie też trudno wrócić do szkoły. Tu nie ma żadnej energii i motywacji do działania, więc ciężko będzie się zebrać i wyjść z domu. I mamy także grupę młodych osób, którym teraz jest bardzo dobrze, którzy uważają, że nauczanie zdalne jest świetne. To są uczennice i uczniowie introwertywni. Ci którzy boją się ludzi, doświadczali przemocy rówieśniczej albo po prostu mieli szeroko pojęte „fobie społeczne czy szkolne”. Oni także będą mieli problem z powrotem do szkoły.
W.N-G.: To nie jest optymistyczna diagnoza dla nauczycielek i nauczycieli, którzy staną przecież na pierwszej linii frontu. Z grubsza oczekiwanie społeczne będzie takie, aby odpauzowali rzeczywistość, która była przed pandemią. Magicznie ją przywrócili. W co oni powinni być wyposażeni, na co należy postawić, uważać, żeby realnie wesprzeć młodych?
T.B.: System przed marcem był na skraju wydolności. W okresie pandemii jest jeszcze gorzej niż przed marcem ubiegłego roku. Powrót do szkoły nie będzie łatwy. Wiara ludzi w to, że będzie tak jak przed marcem ubiegłego roku jest myśleniem magicznym. System wsparcia psychologicznego nie wytrzyma i chyba nikt nie jest w stanie zapobiec problemom, bo to wymaga zmian odgórnych, takich, które zagwarantują zmianę w perspektywie wieloletniej. To będzie ciężki czas dla nas wszystkich i myślę, że faktycznie najwięcej spadnie na nauczycielki i nauczycieli.
I.I.: Jaką masz dla nich radę?
T.B.: Powiem trochę przewrotnie, dlatego, że o tym w Polsce bardzo rzadko się mówi w ten sposób – trzeba postawić na siebie. Pierwszym moim zadaniem jako psychoterapeuty jest zadbanie o siebie. Pracuję z bardzo trudnymi sytuacjami i ja nie mogę myśleć o swoich pacjentach poza gabinetem terapeutycznym. Bardzo ważne jest dla mnie uprawianie jakiejś pasji, zainteresowań, spotkania z przyjaciółmi, znajomymi i to jest bardzo ważny aspekt życia każdego z nas.
I.I.: Co Ciebie buduje, wzmacnia w kryzysie?
Budują mnie przyjaciele i podróżowanie – dwa ważne elementy w moim życiu. Gorzej się czuję w okresie pandemii i to jest związane, z tym, że ograniczono możliwości podróżowania. Czasem wyjeżdżam z przyjaciółmi. Potrafię także wybrać się samotnie na koniec świata. Pracując z trudnymi tematami muszę mieć odskocznię. Czuję, że gdyby nauczycielki i nauczyciele nauczyli się dbać o swój stan psychofizyczny byłoby im łatwiej.
grafika – Maria Nowaczyk
W.N.-G.: Brzmi troszkę, jak apel o to, abyśmy sami sobie dali szansę.
T.B.: Oczywiście, że tak. Powinniśmy robić to już teraz, w okresie nauki zdalnej. Przecież każdego wieczoru nauczyciel może zastanowić się, czy zrobić jeszcze jedną krzyżówkę na jutrzejszą lekcję, czy przeczytać książkę i napić się kakao. Świat się nie skończy, gdy jutro na lekcji nie będzie trzech krzyżówek tylko dwie. Zdecydowanie zachęcałbym do przeczytania książki i wypicia kakao. Jestem pewien, że uczniowie i uczennice wolą kontakt z wypoczętym, uśmiechniętym nauczycielem niż kolejne, nudne zadanie.
I.I: Tyle tylko, że w ten zawód wpisane jest poczucie misji. Siłaczkom i siłaczom czasami trudno odpuścić tę trzecią krzyżówkę.
Nie jest prawdą, że nauczyciel musi być dzisiaj siłaczem, nie jest prawdą, że nauczycielka jest jak świeca, która się pali i spala dla innych. Nie ma potrzeby, aby nauczyciel był supermanem i radził sobie w każdej sytuacji. Trzeba pamiętać, że etat zbawiciela od dwóch tysięcy lat jest zajęty. Myślę, że warto zapomnieć, o tym, że rozliczanie z zadań, oceny i podstawa programowa to są najważniejsze rzeczy na świecie. W tym okresie przyjaźnie się rozpadły, nawiązały się nowe, ktoś przytył, ktoś dostał trądziku. Zapraszam nauczycielki i nauczycieli do tego, aby myśleli o tym, że młodzi ludzie nie są pendrivami. My nie odpowiadamy za napełnianie ich danymi. Będziemy szli do szkoły, zastanawiając się, który element podstawy programowej zrealizować, a tymczasem Ania będzie szła do szkoły, martwiąc się, że przytyła kilka kilogramów i drżąc, jak zareagują na to rówieśnicy. Jakiś Paweł będzie się martwił, że zasypał go trądzik. To właśnie dlatego przez pół roku nie włączał kamery. To będą prawdziwe problemy.
W.N-G.: Jednak istnieje przekonanie, że w jakiś sposób okres nauczania zdalnego z pewnością będzie trzeba podsumować, rozliczyć? Dla niektórych nauczycieli to bardzo ważne. Ktoś się starał, a ktoś nie zaglądał do podręczników. Nie wszyscy regularnie odsyłali zadania domowe.
Nie zacząłbym pierwszego spotkania w klasie od rozliczania tego, kto dobrze pracował online, a kto nie. Odradzam podejście w stylu: “Pokażcie mi wszystkie karty pracy, wydruki. A ciebie trzy razy nie było, to zapraszam do tablicy.” Zalecałbym natomiast zacząć od reintegracji zespołów klasowych. Grupa osób, którą znaliśmy już nie wróci. Nie ma już uczennic i uczniów z 10 marca 2020 roku. Warto zapytać o obawy związane z powrotem do stacjonarnego rytmu.
Osobiście czekam na powrót. Na sygnał, że to będzie możliwe. Mam pomysł, żeby natychmiast zaprosić rodziców na kawę i herbatę, Będzie okazja zapytać czego oni się boją. Jak po tym czasie postrzegają własne dzieci? Jakie dostrzegli w nich zmiany?
grafika – Inka Ilasz
I.I.: To jest rozmowa o szerszym kontekście. Czym powinna być szkoła? Jaką powinna tworzyć przestrzeń, by zadbać o dobrostan młodych? Wielka Brytania wprowadziła mindfulness do szkół. Czy w polskich szkołach też należałoby pójść tą drogą?
To bardzo dobry pomysł, z drobnym zastrzeżeniem – gdybyśmy wprowadzili mindfulness dwa lata temu, nauczyli się uważności, słuchania siebie, z pewnością z kondycją dzieci byłoby znacznie lepiej. Człowiek to emocje, doświadczenia, marzenia, przeżycia, obawy, lęki, radości, wiedza i umiejętności. Szukajmy w każdej szkole zajęć rozwojowych. To może być mindfulness, ale może być też joga, wspólny trening Jacobsona, trening Szulca, techniki oddychania, uczenie masażu, automasażu itd. Wszystko, co pomoże nam w redukcji stresu, co wreszcie pomoże zaakceptować fakt, że uczeń nie jest zbudowany wyłącznie z mózgu, a jego ciało nie jest tylko jego nośnikiem przyniesie zmianę. Dla jednych to będzie trening umiejętności społecznych, oddychanie, ruch rozwijający Weroniki Sherborne, a dla innych choreoterapia, arteterapia. Dajmy wybór. I postarajmy się o superwizję dla nauczycieli, wspierajmy tych, którzy borykają się z konkretnym problemem.
W.N-G.: Myślisz, że my, nauczycielki i nauczyciele potrafimy przyznać, że bywamy słabi? Zmęczeni? Przepracowani i przeciążeni? I potrzebujemy pomocy?
Może pokutuje mit siłaczki i supermana, którzy zawsze muszą ogarnąć, wiedzieć, umieć, chronić innych, zorganizować się, podołać w imię tej najpiękniejszej misji? Ja bywam słabym nauczycielem. Czasami mi się wiele rzeczy w szkole nie udaje. Przyznam szczerze, że mi to nie przeszkadza. Daję sobie do tego prawo i mam takie wrażenie, że to pomaga moim uczniom. Mówię im wprost, że karty pracy są niedopracowane, źle to zrobiłem, nie ta kolejność. Mój błąd. Przepraszam ucznia, gdy stawiam nie tę ocenę. Przepraszam, bo być może źle się odezwałem do ucznia czy uczennicy. Uważam, że to bardzo zdrowa sytuacja, kiedy dorosły, który ma być przewodnikiem, potrafi okazać także swoją słabość, otwarcie się do niej przyznać.
I.I.: A nie jest tak, że szkoła nie toleruje słabości? I w klasie I na korytarzu szkolnym słabemu bywa bardzo trudno.
Myślę, że w szkole jest bardzo dużo przestrzeni na słabość, na błąd, także w relacji. Każdy z nas reaguje w specyficzny dla siebie sposób. To tak jak z kryzysem, od którego rozpoczęliśmy naszą rozmowę. Każdy ma prawo czegoś nie umieć. Warto młodym pomagać zdiagnozować, dlaczego z czymś sobie nie radzą. A to gwarantuje, że czekają nas próby i błędy, jeśli dajemy sobie przyzwolenie na to w relacji. I tu pojawia się podstawowy deficyt systemowej szkoły. Brak superwizji. To jej zadaniem jest pomóc nam nauczyć się rozmawiać nie tylko o sukcesach, punktach, zwycięstwach i trofeach, lecz o potknięciach, błędach i ślepych uliczkach. Tego dystansu szkole obecnie brakuje.Jestem głęboko przekonany, że superwizja powinna być częścią pracy nauczyciela. I ci, którzy chcieliby, powinni mieć taką możliwość natychmiast. Superwizor nie powinien być pracownikiem szkoły. To musi być osoba z zewnątrz, ktoś, kto nas nie będzie oceniał.
W.N.- G.: Mówimy o dzieciach, rodzicach, nauczycielach. A czy pedagog i psycholog szkolny mają jakąś szczególną rolę w kwestii wspierania kadry pedagogicznej? W mojej praktyce może w jednej placówce udało mi się wdrożyć kilka podstawowych elementów, procedur w tym zakresie.
T.B.: Przyznam szczerze, że mam bardzo mieszane uczucia, gdy rozmawiamy o roli psychologów i pedagogów w szkole. Wiem, że psycholog, pedagog nie powinni być częścią rady, zespołu pedagogicznego. Nie powinien być na radzie pedagogicznej ten, kto został powołany do bycia osobą, do której możesz pójść z zasadą zachowania pełnej tajemnicy. Poza skrajnymi wyjątkami z osobą taką powinno się rozmawiać swobodnie.
I.I: Rozumiem, że w obecnym układzie w trudnej sytuacji nauczyciel w zadbaniu o swoje potrzeby może liczyć wyłącznie na siebie. A w ostatecznym kryzysie pozostaje terapia?
T.B; Jeśli znajdzie się gdzieś miejsce. Mamy bardzo duży problem z dostępnością. Czy musi sobie radzić sam? W Polsce system dobrego wsparcia nauczycielek i nauczycieli nie istnieje.
W.N.-G.: Ale przecież są ODN, są PPP, doradcy metodyczni?
T.B.: Doprawdy nie wiem, czy gdybym miał objawy lękowe, depresyjne zwróciłbym się o pomoc do ODN, czy PPP. Pewnie szukałbym pomocy prywatnie. Nie znam instytucji, miejsc, dedykowanych nauczycielkom i nauczycielom. Teoretycznie mogą korzystać z ośrodków interwencji kryzysowej, które powinny istnieć w każdym powiecie i świadczyć wsparcie. Tutaj chyba powinniśmy pomyśleć o takich rozwiązaniach systemowych, które wzmocnią opiekę psychologiczną w oparciu o ośrodki interwencji kryzysowej.
I.I.: Daleka i bardzo niepewna to przyszłość, a wsparcie będzie potrzebne tu i teraz. Co radzisz?
Udzielajmy wsparcia i oczekujmy wsparcia. Silniejsi, bardziej doświadczeni nauczyciele mogą wspomagać młodszych, mniej doświadczonych czy słabszych. Twórzmy własne grupy wymiany dobrych praktyk, grupy wsparcia. Pielęgnujmy w szkołach kulturę współpracy, której bardzo często oczekujemy od uczniów. Sprawmy, by szkoła była przestrzenią, do której chce się wchodzić. Wymagajmy od dyrektorek i dyrektorów, aby budowali atmosferę życzliwego, spokojnego powrotu do szkoły zamiast paniki, presji.
Problemem, z jakim nauczycielki i nauczyciele będą musieli sobie poradzić równie sprawnie jak z wdrożeniem systemu pracy zdalnej w ubiegłym roku, jest umiejętność rozpoznania, zdiagnozowania bardzo konkretnych i delikatnych problemów uczniów. To pierwsza linia “kryzysowego” frontu. Będziemy czuć się pewniej, gdy będziemy przygotowani do trudnych rozmów. Psychiatrów i psychologów brakuje. Ich wykształcenie może zająć od kilku do kilkunastu lat, najszybszym i najtańszym rozwiązaniem mogłyby być bezpłatne 1-2 letnie studia z interwencji kryzysowej dla chętnych nauczycieli. W każdej szkole znajdzie się nauczyciel, który ma do tego trochę więcej zacięcia i poradzi sobie z rozpoznaniem myśli samobójczych, znajdzie sposób, aby porozmawiać z dzieckiem, które się okalecza, poradzi sobie ze wstępnym rozpoznaniem, czy ktoś nie potrzebuje konsultacji u psychologa klinicznego, czy psychiatry.
W.N.-G.: Specjalista od Pierwszej Pomocy Psychologicznej potrzebny natychmiast!
Dokładnie tak! Obserwuję, że spora grupa nauczycielek i nauczycieli ma tego większą świadomość. Interwencja kryzysowa to z definicji pierwsza pomoc psychologiczna w sytuacji kryzysu. Potrafimy udzielać pierwszej pomocy przedmedycznej w szkołach. Czas na kolejny krok. To sól naszej pracy. Każdy nauczyciel jest interwentem kryzysowym. Nie jest nim oczywiście zawodowo, z wykształcenia, ale nie wyobrażam sobie nauczyciela, który nie zajmuje się w szkole pierwszą pomocą psychologiczną i ogranicza się wyłącznie do uczenia o rozmnażaniu się okrytonasiennych.
I.I.: A jeżeli dziecko przechodzi kryzys, nie chce rozmawiać, rodzice nie mogą się do niego dobić, dziecko nie chce współpracować, odmawia pójścia do psychoterapeuty, co rodzic może zrobić?
Jeżeli jest zagrożenie życia, to się nie zastanawiać. Dzwonić na 112. A jeżeli nie ma zagrożenia życia, to pójść samemu do psychoterapeuty lub psychologa. Często rodzice mają takie wyobrażenie, że przyprowadzą dziecko, a ktoś je cudownie naprawi. Psycholog pomoże ci w tym, żeby znaleźć lepszy sposób, by dotrzeć do Twojego dziecka. Być może to nie będzie przyjemne. Być może dowiesz się, że przez lata bagatelizowałeś jakiś problem, a być może dowiesz się, że zaprzeczasz uczuciom, bierzesz udział w jakiejś walce o władzę. Nastolatek często wie, że cierpi, ale czasem będzie wiedział, że to jest jedyny obszar, który może kontrolować. Będzie cierpiał, ale wreszcie pokaże swoją władzę. Daj dobry przykład i Ty idź pierwsza/y.
- G. : Dlaczego właśnie interwencja kryzysowa? Co zaważyło na tym, że zajmujesz się pomocą w kryzysie? Jakieś spotkanie? Moment graniczny?
Przełom wieków. Pracowałem wtedy w Centrum Służby Rodzinie. To był początek wdrażania ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Tworzyliśmy gminne systemy przeciwdziałania przemocy w rodzinie, współpracowaliśmy z policjantami, kuratorami sądowymi, pracownikami socjalnymi, nauczycielami, prokuratorami i odkrywaliśmy jak szybka i tania może być ta zmiana. Zaangażowanie tych osób. Myślę też o moich doświadczeniach z Nowego Jorku z rozpoznawania przemocy w szkole i takim olśnieniu, że tak wiele dobrych rozwiązań możemy wprowadzać wymieniając doświadczenia.
I.I.: I stąd pomysł na Innopolis? Jak działa fundacja?
Nazwa jest połączeniem dwóch wyrazów: innowacji i polis. Celem jest wdrażanie dobrych praktyk we wspólnocie. Sama fundacja ma dwie płaszczyzny działania. Pierwszą jest punkt interwencji kryzysowej dla młodzieży Restart, gdzie pomagamy młodym ludziom, rodzicom, opiekunom a także nauczycielkom i nauczycielom w kryzysie. Drugą płaszczyzną naszej działalności jest ośrodek kształcenia nauczycieli, gdzie staramy się przekładać wiedzę na praktykę. Kryzys to fenomenalna lekcja życia. Oglądamy tutaj medal z dwóch stron i to jest trudne, ale i niezwykle cenne doświadczenie, ponieważ rozmawiamy z ludźmi, którzy doświadczyli czegoś trudnego, mają za sobą sprawy sądowe, wyroki. Wiem, że to może być szokujące, że można być wyrozumiałym dla kogoś, kto zabił, ale tutaj doświadczam właśnie tych dwóch stron medalu.
W.N.-G.: Zastanawiam się, czy można ustrzec młode osoby przed zgubnymi decyzjami. Myślę tu o programach profilaktycznych. Opowiesz nam o Motivation Punch? Jak on działa i skąd pomysł?
Program Motivation Punch czyli “motywacyjne uderzenie” skupiony jest na tym, żeby pomagać młodym ludziom odkrywać talenty, prowadzić ich w kierunku odkrycia prawdy o sobie, że są być może o wiele więcej warci, niż sami o sobie myślą. Motivation Punch to seria spotkań z nastolatkami 10, 11+ właśnie w tych obszarach.
Zastanawiałem się przez długi czas, szczególnie wtedy, kiedy rozmawiałem z ludźmi, którzy przejawiali zachowania ryzykowne, co mógłbym dla nich zrobić w kontekście profilaktyki tych zachowań. Mam wrażenie, że po wielu takich programach młody człowiek chce się napić lub naćpać. Skuteczność wielu programów profilaktycznych jest ujemna. Wymyśliłem, że chcę tworzyć alternatywy dla zachowań ryzykownych. Staram się myśleć, dlaczego młodzi ludzie podejmują zachowania ryzykowne i czy można te potrzeby zaspokoić w inny sposób, zainspirować ich do jakiejś ścieżki rozwoju. Z radością jeżdżę z młodzieżą na koncerty hiphopowe, gram w maincrafta, gadam na discordzie, rozmawiam o muzyce hip-hopowej. Czasami młody człowiek jest przymuszany przez rodziców, ma negatywne doświadczenia, z psychologami, psychoterapeutami, możemy wtedy odwołać się zupełnie szczerze do nowej premiery płyty, jaką ma rangę w CS-ie, co tam w Fortnite – to jest bardzo otwierające. Ludzie myślą, że to jest podpucha, ale to jest ważne być blisko swoich pacjentów. Więcej nauczyłem się od nich niż na Harvardzie.
Dziękujemy za rozmowę.
Inka Ilasz
Wiktoria Niedzielska-Galant