Kilkanaście dni temu przeczytałam w Internecie: “16-latka, która dopuściła się ataku jest bardzo dobrą uczennicą i nic nie wskazywało, że może dojść do takiej sytuacji. Nigdy wcześniej nie było z nią problemów wychowawczych – powiedziała PAP Gryko.”
Ten komentarz dotyczy zdarzeń, które miały miejsce pod koniec września w liceum w Zielonej Górze. Od razu przypomniał mi się obraz „Musimy porozmawiać o Kevinie” w reż. Lynne Ramsay z 2011 r.
W filmie nastolatek zabija swojego ojca i siostrę, a także kolegów i koleżanki ze szkoły. Oglądałam go kilka razy i zastanawiałam się jak mogło dojść do tej tragedii. Czy matka go kochała, a może nie potrafiła? Dlaczego mąż nie wspierał żony? Czy naprawdę nie widział, że Kevin przy nim zachowywał się zupełnie inaczej niż gdy był z nią sam czy nie chciał widzieć? Czy syn urodził się z zaburzeniem czy raczej przyczyniło się do tego środowisko, w którym wzrastał? Co można było zrobić, żeby uniknąć tragedii? Śledzimy losy rodziny od momentu ciąży Evy, ale tak naprawdę, trudno ocenić moralnie, kto ponosi winę za zdarzenia, bo wiele scen jest urywanych i zależy od interpretacji widza. W realnym świecie, gdy dochodzi do sytuacji przemocy, dyskryminacji, agresji, także zadajemy sobie pytanie, kto jest za to odpowiedzialny? Jak do tego doszło? „Fritz Perls, twórca terapii gestalt pisał, że agresja to „zęby duszy”, to znaczy emocja, która pomaga nam rozdrabniać nasze doświadczenia, aby móc je potem przełknąć i przetrawić.” (s.53)
[Jesper Juul, Agresja- nowe tabu? Dlaczego jest potrzebna nam i naszym dzieciom? Wydawnictwo MiND, 2013]Mam wrażenie, że w filmie to właśnie robi Eva, główna bohaterka, która wraca do minionych zdarzeń, rozgryza je, “przeżuwa”, ale nie może ich przełknąć. Widz jej w tym towarzyszy. W jaki sposób? Znane są dwa podejścia odbioru filmu przez widza, jedno to psychoanalityczne – jak film działa na świadomość i podświadomość widza i drugie kognitywistyczne – co widz robi z filmem, żeby go zrozumieć. Mechanizm, który pomaga osobie emocjonalnie odebrać film to proces identyfikacji. Widz podczas oglądania filmu utożsamia się z bohaterem przy świadomości własnej odmienności, jednocześnie odnajduje w nim fragmenty własnego doświadczenia. Dlatego film to świetny punkt wyjścia nie tylko prowadzenia rozważań, dyskusji na temat tego, jak czuł się i zachował bohater, jakie emocje mu towarzyszyły, co przychodzi mi do głowy, gdy widzę takie zachowanie, co bym zrobiła na jego miejscu? Jak radzić sobie w takich sytuacjach? Może uczyć też empatii. Tym artykułem chcę zachęcić dorosłych do refleksji nad otaczającym współczesnych nastolatków światem, wpływu i poczucia odpowiedzialności każdego z nas za to, co dzieje się z drugim człowiekiem.
Są takie dzieła, w których wypowiadane przez aktorów kwestie, może nawet całe sceny zostają w nas na długo. To, co mnie zastanawia to słowa Kevina skierowane do matki: „Ty się do mnie przyzwyczaiłaś”. A to znaczy co innego niż kogoś lubić.
Niemiłość jest brakiem
Jesper Juul – duński terapeta i pedagog, autor wielu publikacji, w których wyjaśnia, dlaczego należałoby odejść od wychowania autorytarnego opartego na posłuszeństwie, karach i przemocy psychicznej lub fizycznej oraz od filozofii wychowawczego permisywizmu twierdził, że człowiek, który nie czuje ciepła, bliskości, miłości będzie wzrastał w ogromnym braku i że: „Agresywne zachowania u dzieci – tak jak u dorosłych – biorą się z braku poczucia, że jest się kimś wartościowym dla innych ludzi, w szczególności dla bliskich”. (s. 71)
[Jesper Juul, Agresja- nowe tabu? Dlaczego jest potrzebna nam i naszym dzieciom? Wydawnictwo MiND, 2013]Zastanawiam się, czy jako rodzice, nauczyciele dajemy swoim podopiecznym to, czego potrzebują. Czy my sami patrzymy na siebie z życzliwością, czułością, miłością? Czy zauważamy związek między tym, jak czujemy się sami ze sobą a wpływem, jaki wywieramy na innych? My dorośli z odziedziczonymi przekonaniami, obarczeni traumami, wybieramy strategie, które pozwalają nam przetrwać i nie zawsze wybieramy właściwe reakcje. Podczas spotkań z drugim człowiekiem ważna jest autentyczność, która pozwala zejść na głębszy poziom relacji, a co za tym idzie umiejętność komunikacji, nie tylko werbalnej. Juul pisze, że sprzyja ona nie tylko pokojowemu rozwiązywaniu konfliktów, ale także budowaniu autorytetu nie w autorytarny sposób. Do przemyślenia sytuacja z życia – dzieci chcą zdjąć kapcie, bo chcą usiąść w kwiecie lotosu, boso jest łatwiej. Nagle słyszą od nauczycielki komunikat: „Czy ja pozwoliłam wam zdjąć kapcie?” Jaką reakcję budzi taki komunikat w dzieciach? Co chce nim osiągnąć osoba dorosła?
Nie narzucaj reguł. Wspieraj!
Według Juula wielu z nas wychowuje dzieci w taki sposób, że jeśli nie będą przestrzegać naszych reguł, to my naruszymy ich integralność albo odmówimy im akceptacji. Czy nie jest to agresja? Przecież skutkiem tego podejścia będą od razu albo kilkanaście lat później działania destrukcyjne wymierzone w coś lub w kogoś albo autodestrukcyjne. Nasza troska często przeradza się w agresję. Dzieci powinny znać konsekwencje swoich działań, ale klaps w pupę albo reprymendy nie są konsekwencjami tylko karami. O konsekwencjach można mówić, gdy dziecko uczy się na błędach. Ale kultura, by błędów nie popełniać nie pozwala nam na to. My, dorośli powinniśmy być dla młodych ludzi wsparciem zawsze, gdy tego potrzebują. Ale to nie znaczy, że powinniśmy narzucać się z pomocą i dobrymi radami. Często poświęcamy swoją uwagę nie indywidualnym potrzebom tylko na dopasowanie do otoczenia i bezkonfliktowym funkcjonowaniu. Czy nie warto wreszcie, abyśmy my dorośli wzięli odpowiedzialność za siebie i za wpływ, jaki wywieramy. Częściej przyglądali się komunikatom, jakie wysyłamy. Jeśli nauczymy ich w dzieciństwie odpowiedzialności, jest szansa, że staną się też odpowiedzialni za innych. Złość albo wściekłość powstaje na skutek relacji z innymi. I może być sprowokowana przez kogoś innego, ale jeśli powstaje w moim ciele, to ja jestem odpowiedzialna za to uczucie. Złość mojego partnera to nie tylko jego problem, ale nasz wspólny, dlatego nie możemy zrzucać odpowiedzialności za emocje dzieci i młodzieży na nich samych.
Wszyscy jesteśmy wychowawcami
Jest takie afrykańskie powiedzenie, że do wychowania dziecka potrzeba całej wioski. Zawarto w nim wielką prawdę, bo dzieci uczą się przez naśladowanie nie tylko rodziców, ale osób, z którymi przebywają, a także postaci, które oglądają w Internecie, kinie czy telewizji. Każde jednostkowe spotkanie może być lekcją. Nic dziwnego, że nastolatkowie czują się samotni, zagubieni w czasie, gdy my dorośli przerzucamy się odpowiedzialnością, do kogo należy wychowanie do domu czy do szkoły, brak nam autentyczności, naruszamy godność drugiego człowieka.
Czego uczą ludzie, jeśli patrzą na innych jak na zagrożenie, jeśli mówią, że osoba „inna” jest kimś gorszym, jeśli zalecają stosowanie klapsów jako metody wychowawczej, uczą nienawiści, szukania wroga, niszczą autorytet rodzica, nauczyciela? Władza nie potrzebuje myślącego człowieka, który może podważyć jej zdanie. Jakich wartości uczymy naszych podopiecznych, wykonując bezrefleksyjnie obowiązki, zasłaniając się regulaminami, zasadami narzuconymi z góry? Jeśli wiemy, że treści których uczymy niewiele mają wspólnego z otaczającym nas światem, stosujemy metody, o których wiemy, że są mało atrakcyjne, ale za to więcej możemy treści „odhaczyć”, bo za chwilę może znów coś się wydarzy i będziemy posądzani, ścigani o brak realizacji podstawy programowej. Robimy to ze strachu? Może my też pragniemy posłuszeństwa, świętego spokoju? Czego chcemy naprawdę? Co to mówi o nas? Jakby to było gdybyśmy do pracy przyszli uśmiechnięci, nie bali się, nie stresowali, nastawili na kontakt z drugim człowiekiem, na spotkanie i uczynili z tego wartość nadrzędną? Jakbyśmy się czuli w gronie współpracowników, uczniów, rodziców?
Świat nastawiony na konsumpcję, nie ułatwia zadania. We współczesnym świecie dziecko jest potencjalnym klientem. Chodzi o to, żeby wykorzystać co się da i osiągnąć maksymalne zyski. Czy naprawdę dzieci potrzebują nowych modeli telefonów, określonych marek ciuchów. Budują swoje poczucie wartości na tym, co posiadają. Ale to my dorośli ich tego uczymy.
Jakby to było, gdyby nadrzędną wartością świata było dobro dziecka? Jakby to było, gdyby jego potrzeby a nie zachcianki były zaspokajane? Jakby to było, gdybyśmy mieli w sobie więcej uważności na drugiego człowieka?
Jeśli my dorośli nie zrozumiemy, że najważniejszy jest drugi człowiek, będziemy w dalszym ciągu odnotowywać rosnące statystyki dot. zachorowalności na depresję i innych zaburzeń. Zastanówmy się, co robimy, kiedy niepokoi nas zachowanie młodego człowieka? Szukamy pomocy czy raczej zamiatamy sprawę pod dywan ze strachu przed oceną społeczności? Jak reagujemy w sytuacji kryzysowej?
Problem ten jest rewelacyjnie ukazany filmie „Błąd systemu” niemieckiej reżyserki Nory Fingscheidt. Film został uhonorowany wieloma nagrodami, między innymi podczas Berlinale i Transatlantyku. Bohaterką jest 9-letnia dziewczynka, zachowująca się w sposób nazwalibyśmy to „skandaliczny”, łamie wszelkie reguły, zasady, nie liczy się z innymi, obraża, kradnie. Wszystkie te zachowania są wołaniem o miłość. Benni, z którą matka nie potrafi sobie poradzić, przenoszona jest z kolejnych ośrodków, rodzin zastępczych, trafia też na oddział psychiatryczny. Dziecko potrzebuje miłości bez niej umiera w sensie dosłownym i metaforycznym. Może warto się zastanowić, jak wyglądają nasze relacje? Czy potrafimy o nie dbać? Czego potrzebujemy, by być bardziej uważnymi? Czy przywiązujemy uwagę do sposobu, w jaki rozmawiamy? Dbamy o nasze dzieci, staramy się, ale popełniamy też błędy i to jest ludzkie. Umiejmy też to zauważyć. Dzieci są jak barometry wyczuwają naszą akceptację lub jej brak nawet jeśli tego nie okazują, widzą też kiedy jesteśmy autentyczni i nasze zachowania są integralne z tym, co myślimy, czujemy i mówimy. Mamy szansę stać się ich przewodnikami, jeśli zaczniemy od siebie, bo nie można zmieniać świata, bez pracy nad sobą samym.
Inka Ilasz
Nauczycielka języka polskiego, aktorka, przez wiele lat prowadząca „Poranki literackie” dla dzieci w księgarni „Z bajki”, absolwentka Dramowej Akademii Antydyskryminacyjnej, aktywistka edukacyjna, autorka i koordynatorka różnego rodzaju projektów edukacyjnych i antydyskryminacyjnych, realizatorka licznych przedstawień z dziećmi i młodzieżą, trenerka Odysei Umysłu (jej drużyna w 2017 r. zdobyła 11. miejsce na świecie) wychowawczyni, redaktorka Young Face.TV. Dwukrotnie otrzymała Nagrodę Prezydenta Miasta Poznania, członkini rady fundacji Ja, Nauczyciel.