Wraz z pomysłem konsultacji dla uczniów klas ósmych, maturalnych i zdających w tym roku egzaminy zawodowe, powrócił temat pracy za darmo. Jak czytam na forach, wielu nauczycieli dostało propozycję „nie do odrzucenia” prowadzenia bezpłatnych konsultacji w ramach magicznych 40 godzin oraz w ramach dowolnej interpretacji art 42. ust. 2 pkt 1 i pomocy PP.
Po lekturze wypowiedzi wielu poirytowanych tym faktem nauczycieli, oraz niestety jakże wciąż licznym gronie oburzonych, że ktoś nie chce okradać własnej rodziny z czasu, uwagi i pieniędzy – w imię urojonej misji, polecam uświadomienie sobie, że kodeks pracy nie przewiduje czegoś takiego jak praca bez wynagrodzenia, a stanowi o tym choćby art. 84.
Po strajku nauczycielskim doszłam do bardzo przyjemnej wewnętrznie konstatacji, że nie pracuję za uśmiech kierownika, za czekoladę, w imię posłannictwa, bo więcej nie pozwalam się wykorzystywać. Rzetelnie wyceniam swoją pracę, cenię swój czas oraz komfort psychiczny (do którego mam prawo) i jestem z siebie z tego powodu bardzo dumna. Nie zawsze tak było, wiele lat uczniowie stali na pierwszym miejscu, ale po ubiegłorocznym zimnym prysznicu, gdy poczytałam, co naprawdę myśli o nas zdecydowana większość społeczeństwa i po uświadomieniu sobie, jakim kosztem, przede wszystkim własnych dzieci, realizowałam swoją wizję pracy, postanowiłam powiedzieć twardo: STOP.
Rząd, internetowi rodzice i płaczące kuzynki niechcący zafundowali mi szybką, wstrząsową terapię, skutecznie uwalniająca mnie z syndromu sztokholmskiego, w którego ofiarą niewątpliwie byłam, bo inaczej zgody na takie traktowanie pracownika, a przede wszystkim człowieka, wytłumaczyć nie można.
Brak zapłaty za pracę to w moim mniemaniu właśnie bycie wykorzystywaną i poniżoną! Co innego poświęcić czas dziecku w potrzebie, a co innego zgadzać się na łamanie prawa. Brak wypłaty należnego wynagrodzenia to bardzo poważne wykroczenie przeciw prawom pracowniczym. Nie wolno się na to godzić. Tego typu działania dyrektora kwalifikują się do postępowania dyscyplinarnego, a nawet prokuratorskiego. Nie wiem, co jest nie tak z nauczycielami, którzy w dobie Internetu nie mają świadomości swoich podstawowych praw pracowniczych. Dziwię się też dyrektorom, że w zamian za judaszowe srebrniki dodatku motywacyjnego? narażają się na tak poważne konsekwencje. Nie wiem, co jest gorsze, nieświadomość czy celowe działanie na cudzą szkodę?
Nauczyciele, co z nami nie tak?! Uczymy innych, a sami dla siebie nie potrafimy znaleźć informacji? Nikt tego za nas nie załatwi. Żadne związki, żaden OP, żaden prawnik czy PIP nie pomogą, jeśli oficjalnie nie zgłosimy nieprawidłowości lub przestępstwa. To jest nawet obowiązek nauczyciela, za ukrywanie takich działań grozi paragraf i odpowiedzialność dyscyplinarna.
Konsultacje to zakres pomocy PP. A pomoc ta może być realizowana w ramach pensum albo godzin ponadwymiarowych, a wszystko to jest płatne i uregulowane w angażu. Niestety bywają też statuty, w których zapisuje się dziwne rzeczy i równie dziwne obowiązki, ale to już problem nauczycieli. Jeżeli nie czytają statutu, nie myślą, za czym głosują podnosząc rękę, to na głupotę nie ma rady, mają co mają. Wszelkie zajęcia dydaktyczne, wychowawcze i opiekuńcze, prowadzone bezpośrednio z uczniami lub na ich rzecz, są płatne i jasno określone w przepisach. Wszystkie zajęcia statutowe, w tym uwzględniające potrzeby itd., muszą być zapisane w statucie. Mało tego – są, a przynajmniej powinny być, prowadzone dzienniki i to jest podstawą do ustalenia wypłaty wynagrodzeń, nawet do trzech lat wstecz.
Nie bójmy się! PIP naprawdę potrafi to rozstrzygać sprawnie. Sądy także. Można już znaleźć orzecznictwo na korzyść nauczycieli w podobnych sprawach.
Beata Wermińska
Nauczycielka, autorka programów nauczania do języka polskiego, oraz przedmiotów zawodowych, scenariuszy lekcji muzealnych, wychowania teatralnego i filmowego. Współpracownik Wspierania Edukacji przy Stowarzyszeniu Dolina Lotnicza, kreator zajęć na Politechnice Dziecięcej. Egzaminatorka, autorka zadań i skryptów. Od 15 lat felietonistka Nowego Dziennika w Nowym Yorku. Autorka wierszy, scenariuszy teatralnych i kilku początkowych rozdziałów thrillera kryminalnego, którego akcja rozgrywa się w szkole. Pasjonatka podróży szlakiem zamków i pałaców w Europie. Trochę malarka, trochę wizażystka, trochę niespokojny duch, a przede wszystkim mama Kingi i Maksa oraz 5 kotów i jednego psa.