Sytuacja tegorocznych maturzystów jest nie do pozazdroszczenia. Do stresu naturalnie związanego z tym egzaminem doszedł kolejny – czy w ogóle i kiedy się odbędzie? Co z rekrutacja na studia?  I z maturą międzynarodową?

Jednak prawdziwymi pechowcami są ósmoklasiści. Część z nich poszła do szkoły mając 6 lat i w klasie zetknęła się z rok starszymi koleżankami i kolegami. Według zapewnień reformatorów system edukacji miał w jakiś magiczny sposób do końca szkoły podstawowej uwzględniać różnicę między nimi, ale w międzyczasie kolejna ekipa zrobiła swoją „reformę” i w zapomnienie poszły wcześniejsze obietnice.

W trakcie edukacji dowiedzieli się, że nie pójdą do gimnazjum i w siódmej i ósmej klasie mieli zrealizować program, który kiedyś był rozłożony na trzy lata.  W siódmej klasie stracili miesiąc nauki ze względu na strajk nauczycieli, przez co tempo realizacji programu musiało być jeszcze większe. Teraz przez koronawirusa znów wypadł im przynajmniej miesiąc normalnej nauki i mają zdalną. 

Według realistów i lekarzy szczyt zachorowań mamy przed sobą i kolejne 2 miesiące posiedzimy w domu. Jeśli wrócimy do szkoły to w czerwcu i wtedy mógłby odbyć się egzamin maturalny. Ten termin jest o tyle realny, że pozwoliłby na prawie normalną, rekrutację na studia krajowe (nie wiadomo, co z zagranicznymi, ale przecież pandemia jest na całym świecie), a co najważniejsze epidemiologiczne byłoby bezpieczniej. Na napisanie swojego egzaminu ósmoklasiści, bądźmy szczerzy, nie mają szans! Chyba, że względu na majowe wybory wszyscy nagle ozdrowiejemy, nabędziemy odporności i staniemy się pierwszym krajem, który ogłosi pełny sukces. 

W normalnym świecie ósmoklasiści przystąpiliby do próbnego egzaminu, który pozwoliłby im sprawdzić nie tylko wiedzę i umiejętności, ale również procedury i panowanie nas stresem. Nic z tego.  Egzamin odbył się w trybie zdalnym. Czyli wolna amerykanka, jak kto może i chce. Kto mógł zasiadł przed komputerem, kto nie, czeka na pocztę, odwiedzi szkołę by pobrać arkusze. Gdzie sens, gdzie logika?! W zasadzie można odesłać arkusz w dowolnym czasie, zadania rozwiązywać wspólnie, ze starszym bratem studentem matematyki, kolegą z Anglii czy kuzynką z Niemiec, albo nawet poczekać na klucz z gazety.

Co sprawdza taki egzamin? W idealnym świecie wiemy, ale w realnym to tylko śmiech (chciałoby się napisać na sali) uczniów i dodatkowa, zupełnie bezsensowna w tej sytuacji praca nauczycieli. O co w tym wszystkim chodzi? Z jednej strony to lukrowanie rzeczywistości i malowanie trawy na zielono, a z drugiej udawanie, że wszystko jest normalne, tylko trochę inaczej. Tylko w tej całej paranoi uczniowie, którzy maja prawdziwe trudności z dostępem do testów, lub ich przekazaniem przeżyją prawdziwy stres, a nauczyciele wykonają ogrom nikomu niepotrzebnej pracy tylko po to, by ktoś ogłosił kolejny sukces… 

Czy w obecnej sytuacji nie możemy skorzystać z rozwiązań, jakie zostały zastosowane przez  Międzynarodową Organizację Matury Międzynarodowej, która zdecydowała o odwołaniu egzaminu w szkołach na całym świecie, a  uczniowie, którzy mieli podejść do egzaminu, otrzymają dyplomy na podstawie swoich dotychczasowych osiągnięć, 2-letnich wyników z klas IB i  na podstawie prac badawczych? Dlaczego nie? Czy kiedyś będziemy żyć w normalnych, czy już zawsze tylko w ciekawych czasach?  

Beata Wermińska

1 thought on “Beata Wermińska: Pechowy rocznik

  1. Znana osobistość Pan Andrzej Dobrowolski twierdził, że Mężczyźni witają się uściśnięciem dłoni. Kobiety obejmują się przyjaźnie. W pierwszym wypadku chodzi o sprawdzenie, czy w ręku nie ma ukrytej broni, w drugim, czy na pewno nie ma jej też za plecami i czy gra z otwartymi kartami 🙂

Dodaj komentarz

Verified by MonsterInsights