Nie ma nic złego w tym, że uczeń zamiast napisać pracę na kartce czy komputerze, napisze ją na smartfonie. Wszelkie wynalazki w przestrzeni edukacyjnej, należy traktować w kategoriach potencjału, jaki za sobą niosą, a nie zagrożenia. 

W ostatnim czasie w debacie publicznej – zarówno w wymiarze globalnym, jak i lokalnym – pojawia się wątek używania vs. nieużywania smartfonów w przestrzeni szkolnej (na wszystkich poziomach kształcenia). W dyskusji tej zarysowuje się wyraźny podział na tych, którzy uważają, że należy wprowadzić całkowity zakaz (lub ograniczenia) w używaniu smartfonów w szkole, a tym samym w procesie kształcenia oraz na przeciwników takich rozwiązań. Stosowana argumentacja przez obie strony w wielu przypadkach jest uzasadniona, jednak niektóre z przedstawionych przesłanek – zwłaszcza w grupie przeciwników – wpisują się bardziej w dyskurs moralnej paniki niż racjonalnych wyjaśnień. 

Smartfon – zbędny element edukacji?

Smartfon – niezbędy element edukacji

Wprowadzenie coraz to nowszych rozwiązań technologicznych w proces kształcenia, zawsze budziło kontrowersje. Jedni pokładali w nich ogromne nadzieje, twierdząc, że pozwala ono na rozwój nowych kompetencji, inni z kolei uważali, że jest dystraktorem i zbędnym elementem edukacji. Zwolennicy smartfonów w procesie kształcenia powołują się na badania,  wedle których telefony komórkowe poprawiają zdolności poznawcze, wpływają na inteligencję, możliwości wykonywania wielu zadań jednocześnie, a także stanowią narzędzie do zdobywania wiedzy. Przeciwnicy z kolei wysuwają argumenty, na które również znajdziemy potwierdzenie w badaniach, że używanie telefonów komórkowych obniża zdolności koncentracji, negatywnie wpływa na pamięć, a także prowadzi do uzależnień. Trzeba jednak zauważyć, że prowadzone badania w tym zakresie nie dostarczają nam jednoznacznych odpowiedzi, bowiem są stosunkowo nowym obszarem eksploracji. Przegląd literatury z zakresu psychologii pokazuje nam dane o negatywnym wpływie na zdolności poznawcze, w tym koncentrację, ale tyleż samo jest badań,  które wskazują na pozytywny efekt używaniu telefonów komórkowych oraz na zdolności jednostki do redukowania dystraktorów.

Ciekawe badania zostały przeprowadzone przez Sparrow i współpracowników (2011), a później rozwinięte przez Kaspersky Lab (2015), którzy dowiedli eksperymentalnie, że osoby, które wiedzą, że jakieś informacje zostały dla nich zdigitalizowane i są w ciągłej dostępności, zapamiętywali mniej danych i gorzej radzili sobie z następnymi zadaniami, niż ci, którzy wiedzieli, że nie będą mieli dostępu do tych danych. Naukowcy nazwali to „efektem Google” lub „cyfrową amnezją”.

Innymi słowy, jeśli wiemy, że mamy ciągły dostęp do danych np. możemy wyszukać to w Google, wówczas nasze zdolności zapamiętywania i przechowywania wiedzy spadają. 

Za każdą rewolucją technologiczną kryła się obawa o upadek cywilizacji

Smartfon – zbędny element edukacji?

Jednak, czy ten argument może działać na niekorzyść wykorzystywania telefonów komórkowych w procesie kształcenia? To zależy, jakie cele wychowawcze i edukacyjne zostaną wyznaczone. Jeśli wskaźnikiem rozwoju, wiedzy i kompetencji przyszłych pokoleń jest zdolność do encyklopedycznego zapamiętywania faktów, wówczas argument ten działa na korzyść przeciwników nie tylko smartfonów, ale użytkowania nowoczesnych technologii w ogóle. Jeśli celem kształcenia ma być zdolność wyszukiwania informacji, jej krytycznej analizy, umiejętności wykorzystania wiedzy, wówczas wyniki tych badań mogą być użyteczne w zakresie odpowiedniego doboru metod kształcenia (jednak nie samej technologii). 

Jest jeszcze jeden argument wykorzystywany przez przeciwników telefonów komórkowych w szkołach. Uzależnienia. I tutaj ponownie trzeba zauważyć, że dotychczasowe badania są w tej kwestii niejednoznaczne.

Przegląd literatury pokazuje, że znajdziemy zarówno te, które wskazują, że telefony komórkowe mogą prowadzić do uzależnień, jak i te wskazujące, że wśród uzależnień adolescentów, akurat ten rodzaj nie jest najbardziej powszechny. Trzeba przypomnieć, że te badania prowadzone przez różne grupy naukowców są dopiero w stadium początkowym. Jednak argument dotyczący niebezpieczeństwa uzależnień, jako, że podszyty jest strachem o „dobro dzieci i młodzieży” brzmi najgłośniej. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych ukazała się publikacja Amerykanina Kennetha Thomsona Moral Panic, rozpoczynająca się od słów „powszechnie jest wiadomo, że nastał wiek moralnej paniki”. Thomson ukazuje, że media – a zwłaszcza nagłówki prasy czy filmy paradokumentalne – powodują moralną panikę wśród społeczeństwa. Jako główne jej źródła wskazuje imprezy typy  rave, przemoc stosowaną przez kobiety (dziewczęta), przemoc rówieśniczą, seks, AIDS. Analizując rozwój paniki moralnej w społeczeństwie, Thomson pokazuje, że w historię ludzkości wpisana jest panika związana z rozwojem nowoczesnych technologii. Wskazuje, że w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych obawiano się rozpowszechnienia telewizji, której zarzucano zdolność do deprawacji młodzieży i dzieci. Telewizja była przez wiele lat obiektem badań, jako źródło przemocy oraz uzależnień. Wieszczono upadek moralny, seksualizację dzieci i koniec świata, jaki znamy. Oto bowiem niektóre amerykańskie stacje telewizyjne zakazywały pokazywania całej sylwetki Elvisa Presleya , bowiem jego swobodny i frywolny taniec, w opinii ekspertów prowadził do upadku moralności młodego pokolenia (a zwłaszcza kobiet!). Następnie w gospodarstwach domowych pojawiły się komputery a wraz z nimi lęk i panika o zdrowie psychiczne i moralne przyszłych pokoleń. Gdyby analizować historię ludzkości w kontekście rozwoju technologii, to można by było zauważyć, że wpisany w nią jest lęk i panika moralna przed nowymi wynalazkami.

Panika moralna i lęk towarzyszył elektryfikacji, kanalizacji, ale także pismu drukowanemu. Za każdą rewolucją technologiczną kryła się obawa o upadek cywilizacji. Dziś również towarzyszy nam lęk przed mega katastrofą, spowodowaną właśnie rozwojem technologicznym. 

Smartfony w szkole. Ustalamy reguły gry

Oswoić smarfony

Rozwój technologii miał i ma wspomóc  działania społeczne, w tym także proces kształcenia. Oczywiście nieumiejętne posługiwanie się technologią może stanowić zagrożenie.

Długopis też może stać się niebezpiecznym narzędziem, jeśli jest używany nieodpowiednio. Umiejętność posługiwania się nowoczesnymi technologiami, w tym właściwym używaniem aplikacji w smartfonach, powinna stać elementem procesu wychowawczego i kształcenia. W tym kontekście całkowite zakazywanie korzystania z telefonów komórkowych w przestrzeni szkolnej, sprawia, że szkoła przestaje być odpowiedzialna za właściwe kształtowanie kompetencji cyfrowych i wychowywania odpowiedzialnych obywateli. Zwolennicy stosowania nowoczesnych technologii w przestrzeni szkolnej oraz wykorzystywania potencjału jaki za sobą niosą smartfony nie widzą w tych praktykach zagrożenia, lecz potencjał. Nauczyciele wykorzystujący te technologie, nie zachęcają do bezrefleksyjnego spędzania czasu „na komórce”, lecz pokazują, w jaki sposób można je skutecznie wykorzystać. Nie ma nic złego w tym, że uczeń zamiast napisać pracę na kartce czy komputerze, napisze ją na smartfonie.  Wszelkie wynalazki w przestrzeni edukacyjnej, należy traktować w kategoriach potencjału, jaki za sobą niosą, a nie zagrożenia. Trzeba spojrzeć na nie jak na narzędzie, które ma wspierać proces kształcenia, natomiast w żaden sposób nie może go zastąpić. Student nie napisze pracy semestralnej bez dostępu do danych źródłowych. Jednak, to czy będzie ich szukał na komórce, w komputerze czy w bibliotece, nie ma znaczenia dla końcowego efektu. Znaczenie będzie miało, jak będzie ich szukał, a ta umiejętność powinna być kształtowana od wczesnych lat edukacji szkolnej. Jeśli jednak młodym ludziom ogranicza się dostęp do nowoczesnych technologii, poprzez wprowadzania zakazów, nie będą oni w stanie nabyć tych kompetencji. W Finlandii uczą dzieci jak odróżniać fake news od prawdziwych informacji. Trudno nauczyć, takiej kompetencji bez dostępu do narzędzi, które w dużym stopniu generują fake newsy.

Oczywiście ograniczenie używania telefonów komórkowych do celów innych niż edukacyjne jest uzasadnione, ale chyba nie powinno być przedmiotem legislacji. Wiele państw wprowadziło z dumą zakaz używania telefonów komórkowych w szkołach, co oznacza, że także w trakcie zajęć nie można z wykorzystać ich potencjału edukacyjnego. Francja wprowadziła całkowity zakaz używania komórek w klasach szkolnej dla młodzieży do 15 roku życia. Z kolei rząd w Danii odrzucił propozycję wprowadzenia zakazu używania komórek w szkołach, jednak wiele szkół samodzielnie wprowadza przepisy zabraniające ich używania. Włoska minister edukacji w 2016 roku zniosła z kolei wprowadzony kilka lat wcześniej zakaz używania telefonów komórkowych w szkołach, tłumacząc, że mają one walory edukacyjne, a młodzież powinna być uczona, w jaki sposób właściwie ich używać. Podobne stanowisko zajął rząd brytyjski. W Polsce – na ten moment nie mówi się o wprowadzeniu  odgórnego zakazu – polityka stosowania telefonów komórkowych pozostaje w gestii placówki (najczęściej dyrektora), jednak jak pokazują niektóre badania 60% statutów szkolnych wprowadziło całkowity zakaz ich używania.

Instytut Badań Edukacyjnych wyszedł ostatnio z bardzo ciekawą inicjatywą, wprowadzając projekt „Smartfony w szkole. Ustalamy reguły gry”. Celem projektu jest wypracowanie rekomendacji i propozycji rozwiązań, w jaki sposób odpowiedzialnie używać telefonów komórkowych w przestrzeni szkolnej.

Dotychczasowa praktyka, w której wprowadza się całkowity zakaz używania telefonów komórkowych jest krótkowzroczna, ale także demonizuje narzędzie codziennego użytku – telefon, kalkulator, notatnik, kalendarz, aparat fotograficzny, czytnik książek i artykułów oraz encyklopedię. 

*Niniejszy artykuł powstał przy pomocy smartfona

Daria Hejwosz – Gromkowska

Doktor nauk humanistycznych, adiunkt na Wydziale Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Jej obszar zainteresowań naukowych skupia się głównie wokół szkolnictwa wyższego a zwłaszcza edukacji uniwersyteckiej. Autorka książki pt. „Edukacja uniwersytecka i kreowanie elit społecznych” (Impuls 2010) oraz współredaktor (wraz z Witoldem Jakubowskim) książki „Kultura popularna; tożsamość; edukacja” (Impuls 2010). Członek Projektu:Polska. W 2005 roku brała udział w International Academy for Leadership (IAF) organizowanej przez Fundację F. Naumanna seminarium “No education: No Freedom, No Opportunity”, a w 2008 roku dzięki wsparciu FFN w International Human Rights Academy organizowanej przez Uniwersytet w Utrechcie.

źródło: LIBERTE!

Dodaj komentarz

Verified by MonsterInsights