Wygaszanie charakterystycznych zachowań dzieci neuroatypowych w kontekście oczekiwań społecznych
Po urodzeniu człowiek jest czystą kartką, podlegającą ścisłej ochronie wynikającej m.in. z Konwencji o prawach dziecka. Jego wartość wynika nie tylko z filozoficznego podejścia do bytu samego w sobie, ale także z czynników zewnętrznych, w jakich się znalazł. W zależności od tego, gdzie się urodził, stawia się mu pierwsze wymagania. Najlepiej jakby jak najszybciej pokonał drabinkę rozwojową i wyprzedził dzieci sąsiada. Miał lepszy start w szkole, który pozwoli mu zdobyć najlepsze prestiżowe wykształcenie np. prawnicze. Kulturowo musi być zbliżony do tego, co myślą rodzice, no bo przecież oni wiedzą najlepiej, od dawna okopani na pozycjach bojowych przed telewizorai, wybrali dla niego stronę. System też ma oczekiwania wobec „czystej kartki”, może nawet w nią zainwestuje, i dobrze. Problem pojawia się wtedy, gdy inwestycja się nie zwraca, a człowiek nie jest w stanie odnaleźć się w systemie, ma trudności ze znalezieniem pracy, w komunikacji i nie jest jak inni. Celem pedagogiki jest za wszelką cenę przygotowanie człowieka do życia w systemie. Problem w tym, że konstytuowanie się pedagogiki jako odrębnej dziedziny nauki, które trwało setki lat, nigdy nie uwolniło refleksji pedagogicznej od filozofii człowieka. Innymi słowy wychowanie go do życia w społeczeństwie nie powinno odbywać się bez uszanowania godności, charakterystyki emocjonalnej, neurologicznej i innych czynników mających wpływ na to, jak sam się definiuje. Artykułowanie siebie to podstawowe prawo każdego z nas. Nowoczesna pedagogika powinna podążać w kierunku rozwijania zdefiniowanego człowieka, eksponując jego wartość, przesuwając go tym samym z marginesu do centrum życia. Czy jest to możliwe w wyścigu o uznanie i szacunek, w świecie którym wyznacza je siła, a dobro i wrażliwość odbite w zwierciadle relatywizmu, uważane są za egzotyczny przejaw słabości? Czy w świecie darwinizmu społecznego, wyścigu piękna, mody i doskonałości, gdzie bliskość jest tak szorstka, że aż boli, możliwe jest umocowanie jednostki, która nie chce walczyć i piąć się po szczeblach sukcesu? Wielu powie, że nie. Być może mają rację.
Oczekiwania wobec uczniów – szczególnie tych z niepełnosprawnościami – w wielu przypadkach wykraczają poza ich możliwości. Widać to doskonale w szkolnym korytarzu szkoły specjalnej. Na przestrzeni kilkunastu metrów kwadratowych unoszą się marzenia, które w większości nie mają szans na urzeczywistnienie. Dzieci nie snują fantazji o podróżach, podbijaniu kosmosu, występowaniu w filmach, czy mercedesie amg. Pragną być jak brat, czy siostra, która jest prymuską w renomowanym liceum, marzą o studiach, chcą być jak inni, żeby mama i tata byli dumni, a czasem, żeby zwyczajnie być kochanym i akceptowanym przez najbliższych. Niepełnosprawność intelektualna w stopniu lekkim dla laika w pierwszym kontakcie jest praktycznie nie do rozpoznania. Dzieci i młodzież potrafią się doskonale maskować, niektóre z nich mają wyuczone odpowiedzi. W rozmowach kurtuazyjnych wypadają bardzo dobrze, wiedzą jak się zachować, co odpowiedzieć, jak być uprzejmym. To praca rodziców, nauczycieli, wychowawców, ale przede wszystkim ich samych. Bardzo dobrze odnajdują się w „sieci”, ponieważ w portalach społecznościowych mogą poczuć, że są jak inni. Praca z nimi jest piękna, ale niesie ze sobą także poczucie bezsilności. W pewnym momencie niestety dochodzimy do pewnego poziomu, który można już tylko doskonalić, ponieważ dalsza droga jest już bardzo trudna, a etap szkolny dobiega końca. Niektórzy wychowankowie wychodzą ze szkoły z poczuciem, że nie spełnili pokładanych w nich oczekiwań. Mierzą się z nimi dalej, już w dorosłym życiu.
O ile sytuacja dzieci i młodzieży z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu lekkim w płaszczyźnie oczekiwań skupia się głównie wokół zagadnień związanych z edukacją, co w przypadku porażki może być łatwiejsze do zaakceptowania przez szeroko rozumiane środowisko, to sprawy szkolno-wychowawcze związane z dziećmi i młodzieżą w spektrum autyzmu są bardziej skomplikowane. Wszyscy chcemy wyeliminować autyzm. Wszyscy to znaczy: rodzice, nauczyciele, wychowawcy, specjaliści, najbliższe otoczenie. Ma go nie być. Najlepiej, żeby po wyjściu ze szkoły absolwent miał w orzeczeniu autyzm, ale żeby nie było go widać na zewnątrz. Owijamy to dziecko pętlą oczekiwań i dusimy je. Najgorsze jest to, że każdy chce mieć w tym największy sukces, bo przecież fajnie jest być pochwalonym przez rodzica. Ambicje urastają do takich rozmiarów, że dziecko ucieka pod ławkę, ale … umie już literki. Oczywiście powyższy opis jest tylko pewnego rodzaju uwypukleniem problemu, a nie realnymi działaniami, jednak głównym celem procesu wychowawczego dzieci z ASD jest eliminowanie wielu zachowań, które potencjalnie mają utrudnić funkcjonowanie w społeczeństwie, edukacja i wdrażanie go do życia w społeczności. Najczęściej eliminowanymi zachowaniami są fiksacje i obsesje, które wbrew niektórym opiniom naukowym, a co za tym idzie koniunkturze wychowawczej są najmocniejszymi stronami autysty. Są jego definicją. O ile niektóre zachowania charakteryzujące się natrętnymi myślami, ciągłym liczeniem, sprawdzaniem czegoś, to zaburzenia obsesyjno-kompulsywne (OCD), wypływające z wewnątrz, połączone z zaburzeniami lękowymi, znacznie utrudniają funkcjonowanie i mówiąc kolokwialnie unieszczęśliwiają człowieka, to zintensyfikowane zainteresowania przedmiotem, aktywnością lub tematem już nie. Wręcz przeciwnie, przyczyniają się do rozwoju, stanowią poczucie bezpieczeństwa i oparcie w obcym świecie. Warto je pielęgnować i budować wokół nich ścieżki edukacyjne dla małych autystek i autystów. Dzięki zainteresowaniom można otwierać drzwi do poznawania świata, oczywiście pod warunkiem, że nie stanowią zagrożenia dla dziecka i otoczenia. Z reguły tak nie jest. U młodszych dzieci źródłem zainteresowań są zwierzęta, postacie z bajek, figurki i inne różnego rodzaju przedmioty. W przypadku tych ostatnich dużo wskazuje na to, że stanowią pewnego rodzaju kotwice emocjonalne, nawiązujące do chwil, w których dziecko było bardzo szczęśliwe lub bezpieczne. Pozwalają im wrócić do pozytywnych emocji w czasie stresu i niepokoju, regulując ich stan emocjonalny. To bardzo ważne przedmioty. Warto pozwolić dzieciom odstawiać je samodzielnie. U starszych dzieci przedmioty nie stanowią już tak istotnego elementu, a zainteresowania przyjmują inne formy, np. rozkłady autobusów, służba medyczna (karetki ich wyposażenie), pociągi, czytanie, gry komputerowe itd. Nie byłbym sobą gdybym w tym miejscu nie wspomniał o Kamilu (imię zmieniłem na potrzeby artykułu). Gdy go poznałem, był już dorosłym człowiekiem. Codziennie przychodził do biblioteki. Kiedy szedłem do pracy na popołudnie, czekał na mnie w oknie (mieszkał u nas w internacie). Miał jedno konkretne zainteresowanie – służba medyczna. Wynikało to prawdopodobnie z tego, że jego mama pracowała jako pielęgniarka. Chłopak mimo, że był niepełnosprawny intelektualnie (dużo wskazuje na to, że miał także spektrum autyzmu), wykazywał kulturę osobistą, umiał odnaleźć się w społeczności szkolnej, ale przede wszystkim posiadał akademicką wiedzę szczegółową odnośnie pierwszej pomocy, karetek (ich wyposażenia), wiedział, co robić w sytuacji zagrożenia życia. Miał bardzo dobrą opiekę ze strony nauczycieli i wychowawców, którzy nie łamali jego osobowości i wspierali go w każdym małym kroku. Otoczenie Kamila nie przejawiało w stosunku do niego wielkich oczekiwań, do szkoły trafił nerwowy i agresywny, wyszedł jako specjalista. Niestety system go nie przyjmie. Jeszcze nie jest na niego gotowy. Czy miał obsesję na punkcie medycznym? Miał, ale rozwinęła się w pasję i dała mu szczęście. Na zajęciach z pierwszej pomocy organizowanych dla Bursy Szkolnej, która mieści się w naszym ośrodku, zastępował ratownika i dzielił się wiedzą ze zdrowymi rówieśnikami.
Warto podkreślić, że niektóre obsesje, fiksacje z pozoru mogą rokować i sprawiać wrażenie pozytywnie działających na dziecko, jednak analizując to zachowanie warto zwrócić uwagę, czy nie ma ono negatywnego wpływu na otoczenie, czy nie zajmuje całego czasu wolnego i czy nie uniemożliwia nawiązywania kontaktów społecznych. Jeśli nie, trzeba poszukać dzieci z podobnymi zainteresowaniami i w miarę możliwości przedstawiać autystykowi możliwość współpracy, poprzez dzielenie się pasją w poczuciu bliskości z rówieśnikiem. Niekoniecznie musi to być cała grupa, wystarczy jeden na jeden.
Wykorzystując niektóre fiksacje i obsesje dzieci i młodzieży w procesie dydaktyczno-wychowawczym możemy zbudować z nimi więź emocjonalną, a co za tym idzie, pokazać im, że są akceptowani. Uzmysłowić im, że nie chcemy ich zmieniać, tylko pomóc się rozwijać. Być może uda nam się tym sposobem zdobyć ich zaufanie i poprowadzić ścieżkę edukacyjną w duchu wzajemnej akceptacji i szacunku. Poprowadzić ją ze świadomością, że pracujemy z człowiekiem takim, jaki jest, a jego charakterystykę emocjonalno-neurologiczną traktować jak atut, a nie coś do korekty. Żeby tak było, musimy mieć akceptację rodzica i sami przyjąć postawę tolerancji wobec autyzmu. Zaakceptować go takim, jaki jest. Taka sama sytuacja dotyczy dzieci z innymi niepełnosprawnościami. Im więcej akceptacji, tym bardziej będą szczęśliwe. Niestety w wielu przypadkach ich szczęście skończy się po wyjściu ze szkoły, dlatego należy im je dawać na każdym kroku.
Problemy w pracy wychowawczej w placówkach oświatowych mają swoje źródło w niedoskonałości systemu szkolnego, który tworzy za dużą przestrzeń do interpretacji. Jako społeczeństwo w dalszym ciągu prowadzimy dyskusję na temat roli osób niepełnosprawnych i ich znaczeniu dla świata lub jego braku. Stad biorą się w szkołach różne modele pracy z niepełnosprawnymi dziećmi. Oczekiwania rodziców, a co a tym idzie także środowiska oświatowego, dotyczące korekty i eliminowania zachowań u dzieci i młodzieży neuroatypowej powszechnie obcych w percepcji zdrowego człowieka, są podyktowane troską, ale świadczą tylko i wyłącznie o małej świadomości społecznej, niechęci i braku akceptacji do indywidualizmu. Świadczą także o tym, że człowiek jest wart tylko tyle, ile może wyprodukować PKB. Obecny system, gloryfikowany przez zaradnych już dawno stanął w opozycji do człowieka jako wartości samej w sobie. Upadek humanizmu, łatany odłamkami człowieczeństwa, skupionymi na doraźnych programach, fundacjach i stowarzyszeniach, postępuje i jest sankcjonowany prawnie. Prowadzi w kierunku powszechnego dobrobytu, gdzie ludzie sukcesu, skupieni na sobie, w lustrzanych odbiciach będą poszukiwali resztek zagubionych dusz.
Albert Lewandowski
nauczyciel bibliotekarz, wychowawca grup wychowawczych w specjalnym ośrodku szkolno-wychowawczym
Artykuł ukazał się w 5. numerze dwumiesięcznika Neuroróżnorodni. Cały numer do pobrania za darmo: https://alen961.wixsite.com/neuroroznorodni/czasopismo