Przywykliśmy już do tego, że dzieci chodzą na korepetycje czy dodatkowe zajęcia z języków obcych. Wychodzimy z założenia, że jak chcemy, aby dzieci się rzeczywiście nauczyły, to muszą to robić poza szkołą. Podobnie myślimy w odniesieniu do tańca, śpiewu, sportu. Inaczej ma się rzecz z językiem polskim.
Na ogół – co na szczęście nie znaczy, że myślą tak wszyscy – naukę języka polskiego w szkole pojmujemy przez pryzmat lektur i matury, czyli tego, co trzeba przeczytać, aby zdać egzaminy. Chyba nieczęsto myślimy o nauce języka polskiego w kategoriach nabywania przyszłych kompetencji zawodowych. A zwróćmy uwagę, że dokądkolwiek nie pójdziemy do pracy, zazwyczaj naszym narzędziem pracy będzie język polski. Więcej, zanim tę wymarzoną posadę dostaniemy, musimy się o nią ubiegać i to też czynimy w języku polskim.
Jakie wrażenie zrobi na was osoba, którą będzie mówić/pisać w stylu „żem się uczył się w tej budzie na ulicy …”, „poszłem na studia …” itd. Już nawet nie zapytam o to, czy dalibyście takiej osobę pracę w waszej firmie. Zapytam inaczej. Kiedy rosną szanse waszego dziecka na znalezienie pracy w dziennikarstwie czy szerzej w mediach, w agencji reklamowej czy pr-owej, w wydawnictwie, w dyplomacji? Kiedy dziecko będzie miało większe szanse zostać literatem, scenarzystą filmowym czy teatralnym?
Naukę języka polskiego w szkole inaczej pojmuje trójmiejska polonistka Justyna Wołoszyk-Brzezińska, która na co dzień uczy w Szkole Podstawowej nr 86 im. prof. Jerzego Sampa w Gdańsku. Dla niej nauka polskiego, to nie tylko przygotowanie do egzaminów, lecz przede wszystkim do życia, czyli wyposażanie uczniów w wiedzę i kompetencje, które pomogą odnaleźć się im w dorosłym życiu, i prywatnie, i zawodowo. Dlatego pani Justyna stosuje najnowsze nowinki edukacyjne do nauki polskiego, sięgając nie tylko po takie metody jak: praca z różnymi tekstami kultury, analiza tekstu, drama, dyskusja, rozmowa, praca indywidualna (samodzielna), w grupach, rozmowa kierowana, burza mózgów, gra dydaktyczna, ćwiczenia redakcyjne (m.in. różne formy wypowiedzi, gatunki dziennikarskie), przekład intersemiotyczny, lecz także po takie metody jak karty szkoleniowe z zakresu storytellingu, filozofowanie z dziećmi i młodzieżą metodą Matthew Lipmana, niezależnie rozwijaną w Irlandii przez Łukasza Krzywonia i w Polsce przez prof. Aldonę Pobojewską z Uniwersytetu Łódzkiego, czy metodę LEGO-LOGOS, czy wreszcie nowoczesne scenariusze pracy filozoficzno-polonistycznej z tekstem przygotowane przez Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli w Poznaniu w publikacji „Po drugiej stronie”.
Pani Justyna korzysta z wielu metod i wyjaśnia, że „każde dziecko jest wyjątkowe, każde ma inną wrażliwość i dlatego trzeba szukać różnych metod. W końcu każdy znajdzie coś dla siebie, a tym samym odnajdzie siebie”.
Mogę to wyjaśnić jeszcze inaczej. Wyobraź sobie krawca, który szyje szaty i ma tylko jedną nić, jednego koloru. Co z tego uszyje? A teraz wyobraź sobie krawca, który ma wiele szpulek nici, w wielu kolorach.
Pomysł pani Justyny niewątpliwie chwycił. I tak pani Justyna zaczęła prowadzić Pracownię Kreacji Literackiej i Bloga w Pałacu Młodzieży w Gdańsku, dokąd nieodpłatnie mogą uczęszczać dzieci i młodzież z całego Gdańska. To, co chwalą sobie zarówno podopieczni jak i rodzice, to między innymi to, że dzieci nie muszą „dziadzieć” przy „Dziadach”, ale mogą pracować na tekstach, które naprawdę je interesują.
Koncepcja takiej pracowni wydaje mi się warta implementacji także w innych miastach Polski nie tylko dlatego, że jest ciekawym pomysłem na budowanie przyszłości uczennic i uczniów, ale również dlatego, że jest pomysłem na polonistki i polonistów, na ich dodatkową czy pozaszkolną aktywność.
Jarosław M. Spychała